Jesteś tutaj
Barbórka w Łazienkach (I): Wypowiedź nieobecnego (list prof. Juliusza Domańskiego do uczestników spotkania)
Nazywając chętnie Barbarę Skargę pierwszą damą polskiej filozofii, myślałem, rzecz jasna, o jej twórczości pisarskiej i dydaktycznej, ale nie tylko o niej. Także o jej życiu, takim, jakie było w czasie wojny i zaraz po wojnie, a bardziej jeszcze o tym, jakie obserwowałem przez długi czas naszego koleżeństwa, zwłaszcza od lat osiemdziesiątych poczynając, kiedy nabrało intensywności szczególnej. O jej postawie w momentach trudnych i dramatycznych, wobec zagrożeń sfery publicznej głupotą i podłością. Myślałem o jej zachowaniach, które wiele razy czyniły ją wrażliwym i przenikliwym sumieniem środowiska filozoficznego i nie tylko filozoficznego. Całej, rzec można, sfery polskiego życia publicznego, w kilku przynajmniej ważnych chwilach. Gdyby ona tu była, rozumiałaby, dlaczego od wyeksponowania właśnie tej sfery jej bycia pierwszą damą polskiej filozofii - i w ogóle filozofem - rozpocząłem zaraz po jej śmierci moje opublikowane w „Przeglądzie filozoficzno-literackim” o niej wspomnienie. I choć sama nie tymi dokładnie słowami i pojęciami myślała o filozofii, zaakceptowałaby, myślę, moje prawo do takiego także postrzegania jej jako filozofa - i wtedy, i dziś tutaj. Napisałem tam i wtedy:
„Z filozofią jako ze zdobywaną podczas studiów uniwersyteckich i pracy akademickiej formacją umysłową związała swoje życie już przed wojną, podejmując studia na Uniwersytecie Stefana Batorego w Wilnie. Filozofię jako sposób życia niezwykły, konfrontujący się ze złem i głupotą świata, zaczęła uprawiać od czasu, kiedy studia uniwersyteckie musiała przerwać z powodu wojny i najpierw jednej, potem drugiej okupacji i zająć się działalnością konspiracyjną, a następnie za tę działalność ponosić przez jedenaście lat uwięzienie, łagier, zsyłkę. Filozofię jako profesję intelektualną uprawiała dalej, kiedy podjęła przerwane studia uniwersyteckie i po nich przebywała kolejne etapy akademickiego curriculum pisząc dużo i znakomicie. Filozofię jako sposób życia uprawiała próbując znaleźć swoje miejsce w polskim życiu drugiej połowy lat pięćdziesiątych i późniejszych. W jej bogatej bibliografii wśród wielu prac naukowych i filozoficznych dokumentem szczególnym owego pierwszego etapu jej filozoficznego życia są wydane już parokrotnie wspomnienia z okresu więziennego, łagiernego i zesłańczego; są nim nie tylko w swej warstwie wspomnieniowej jako obraz postaw ludzkich wobec absurdu i bezmyślnego okrucieństwa systemu totalitarnego, ale też w tej, w której przejmująco widoczny jest mądry, głęboko humanitarny brak pamiętliwej nienawiści do jednostek i zbiorowości ludzi nieludzkim systemem złamanych, zniewolonych i znieprawionych. Innym dokumentem owego filozoficznego życia jest jej znakomita publicystyka z ostatniego dwudziestolecia, reagująca na rodzime podłości i rodzimą głupotę, tak przedziwnie, tak absurdalnie w czas wolności wyzwalające się w tych samych rodakach, którzy w zniewoleniu i wśród prześladowań potrafili zdobywać się na szlachetność i bohaterstwo. Jeszcze innym świadectwem jej filozoficznego życia były w tamtym minionym przed dwiema dekadami czasie jej odważne i mądre opozycyjne działania jawne i skryte, o których sama nie mówiła nigdy inaczej niż ulegając — niechętna i dyskretna — ciekawości dokumentujących polskie życia intelektualne publicystów, a czasem i uczonych”.
Pozwoliłem sobie na ten autocytat sprzed trzech lat w przekonaniu, że nie będzie on w dysharmonii z tym, co powiedzą w dyskusji paneliści, a zarazem w nadziei, że nawet jeśli powtórzy już powiedziane, będzie jako tako godziwą namiastką mojej niezrealizowanej fizycznej na uroczystym zebraniu obecności.
Juliusz Domański