Jesteś tutaj
FINALIŚCI II EDYCJI KONKURSU O NAGRODĘ IM. BARBARY SKARGI: WIKTOR WERNER (GODŁO "AZJA")
Autor o sobie
Wiktor Werner (ur. 1974) – doktor habilitowany, profesor nadzwyczajny w Instytucie Historii UAM, zajmuje się naukowo metodologią historii, historią historiografii i historią nauki. Autor czterech książek: Wprowadzenie do historii, Warszawa 2012; Historyczność kultury. W poszukiwaniu myślowego fundamentu współczesnej historiografii, Poznań 2009; Szkice z historii intelektualnej, Poznań 2008 [wspólnie z Iwoną Werner]; Kult początków. Historyczne zmagania z czasem, religią i genezą. Szkice z historii historiografii polskiej i obcej, Poznań 2004.
W życiu prywatnym realizuje zasadę: mens sana in corpore sano – ćwiczy jogę i japońską gimnastykę, biega na dystansach od 10 do 21 km.
Wiktor Werner o swoim eseju
Esej, w którym podejmuję zagadnienie „Czy nauka i technika potrafią sprostać starożytnemu wezwaniu: Poznaj samego siebie?”, mógłby nosić tytuł swojego pierwszego podrozdziału, czyli „Anatomia pewnego paradoksu”. Punktem wyjścia mojej refleksji jest bowiem paradoksalny charakter skierowanego do człowieka zadania „poznania samego siebie”. Człowiek jest istotą działającą, odczuwającą emocje i tworzącą z podobnymi sobie istotami mniej czy bardziej trwałe relacje. Są to zadania, z których my (jako ludzie) wywiązujemy się bardzo dobrze – czego najlepszym dowodem jest to, że istniejemy. Czy jednak potrzebujemy wiedzieć, kim jesteśmy, czy taka wiedza byłaby dla nas użyteczna i czy byłaby dla nas bezpieczna? Skąd wreszcie bierze się nakaz „poznania samego siebie”? W omawianym eseju analizuję pochodzenie delfickiego przesłania, jego zawieszenie pomiędzy światem bogów a ludzi. To prowadzi mnie do zagadnienia mitu, jego znaczenia dla ukształtowania się fundamentów ludzkiego poznania, na których starożytni Grecy zaczęli wznosić budowle filozofii i nauki.
Istotnym wątkiem, który pojawia się w omawianym eseju, jest również zagadnienie historycznego charakteru kultury europejskiej i jej fundamentów, czyli religii, filozofii i nauki. Historyczny charakter tych zjawisk wydaje się być rzeczą oczywistą, jednak nie chodzi tutaj o prosty fakt, że filozofia, religia i nauka mają przeszłość, lecz o to, że przeszłość ta jest realnie obecna w całym procesie ich rozwoju, a także w aktualnej teraźniejszości. W eseju analizuję relacje między bardzo różnymi i pozornie niepowiązanymi wydarzeniami: sporami chrystologicznymi w VII wieku, polowaniami na czarownice i specyfiką współczesnej biologii; wojnami napoleońskimi a dzisiejszą humanistyką. Zademonstrowane w eseju związki między tymi bardzo różnymi zjawiskami ukazują to, że religia, nauka i filozofia kształtowały się we wzajemnym powiązaniu i także w połączeniu z historycznymi wydarzeniami społecznymi, politycznymi i gospodarczymi.
Zrozumienie wewnętrznej złożoności kultury europejskiej jest nam potrzebne, by odpowiedzieć na pytanie dotyczące znaczenia i obecności we współczesnej nauce pragnienia zdobycia tego, co wieczne i niezmienne – prawdziwej wiedzy o człowieku.
CZY NAUKA I TECHNIKA POTRAFIĄ SPROSTAĆ STAROŻYTNEMU WEZWANIU: POZNAJ SAMEGO SIEBIE?
(fragment finałowego eseju)
Anatomia pewnego paradoksu
Nauka jest taką sferą kultury, która od początków XVII wieku zyskuje nieustannie na znaczeniu. Jedną z wielu przyczyn jest zdolność do wyjaśniania wielu aspektów rzeczywistości i przewidywania jej przyszłych stanów.
W swoim triumfalnym pochodzie nauka nierzadko zmieniała swoje oblicze, czyli zasady, które odróżniają ją od dyskursów nienaukowych. W związku z tym zmieniały się granice samej nauki, a także relacje między centrum myślenia naukowego a peryferiami. Historyczny i zmienny charakter nauki, pojmowanej jako zjawisko kulturowe, obrazuje metodologiczna specyfika biologii, która w czasach starożytnych, w średniowieczu i epoce wczesnonowożytnej była przede wszystkim narracją o bogactwie i rozmaitości świata istot żywych, koncentrującym się na ukazywaniu różnorodności i wyjątkowości zachowań poszczególnych fenomenów.
W epoce oświecenia na znaczeniu zyskuje praktyka porządkowania, to znaczy odróżniania od siebie zjawisk oraz ich grupowania według przejrzystych kryteriów podobieństwa. Najlepszym przykładem może być taksonomia istot żywych Carla Linnaeusa, która wyznacza granicę między anegdotyczną i idiograficzną praktyką opisywania ciekawych faktów z życia egzotycznych zwierząt a nauką biologii, opartą na logicznych operacjach różnicowania, definiowania i klasyfikowania.
Kolejny przełom, jaki dokonał się w nauce w II połowie XIX wieku polegał na dynamizacji i relatywizacji. Dynamizacją było wprowadzenie kategorii przyczynowości tam, gdzie wcześniej występował jedynie opis: najpierw anegdotyczny, później systematyzujący. Do połowy dziewiętnastego stulecia uporządkowanie opisu wystarczało, by „zaliczyć go” do nauki w tym sensie, że praktyka naukowa polegała w znacznej mierze na obserwacji i porządkującym (tj różnicującym i klasyfikującym) opisie zaobserwowanych zjawisk. Jednak pod koniec XIX wieku znaczenia nabiera czynność wyjaśniania, to znaczy odpowiedzi na pytanie: dlaczego dane zjawisko zaistniało? Odpowiedź na to pytanie wymaga wprowadzenia parametru czasowego, co wiąże się z założeniem, że rzeczywistość nie zawsze była taka, jak jest, i nie musiała stać się taką, jaka istnieje. Jednocześnie z refleksji naukowej, w odniesieniu do zjawisk naturalnych, pod koniec XIX wieku rugowane są kategorie odnoszące się do pojęcia celu i intencjonalności. W konsekwencji oznacza to relatywizację stanu świata do jednego z możliwych układów, a nie stanu jedynie możliwego.
To rewolucyjne przedefiniowanie epistemologicznych fundamentów nauki wpływa na kierunek rozwoju tych dziedzin wiedzy, które opisują człowieka. Człowiek przestaje być, w naukowym ujęciu, bytem powstałym intencjonalnie, a zaczyna być rozpatrywany jako zjawisko podlegające przyczynowości, efekt działania bezosobowych i nierozumnych sił. „Poznanie samego siebie” staje się działaniem ukierunkowanym już nie tylko na samego człowieka i nie na kontekst jego istnienia, lecz na złożony proces formowania się świata, w którym powstanie człowieka jest tylko jednym z wielu elementów, niekoniecznym i niezamierzonym.
Zmiana postrzegania świata i usytuowanego w nim człowieka z intencjonalnego na nieintencjonalny wpłynęła ostatecznie na samoświadomość nauki. Jeszcze Francis Bacon i Isaac Newton postrzegali świat jako efekt zamierzonego boskiego stworzenia. W związku z tym świat, zanim powstał materialnie, musiał istnieć jako opis w umyśle Boga. Ponieważ ludzki umysł był odpryskiem umysłu Boga (jeszcze w koncepcji kartezjańskiej), to był zdolny do poznania świata. Rzeczywistość była poznawalna także z tego powodu, że będąc zaplanowaną, miała charakter pojęciowy, zatem można ją było opisać pojęciami. Twierdzenie o intencjonalności stworzenia było jednocześnie twierdzeniem o przystawalności opisów do rzeczywistości. Po rezygnacji z koncepcji świata stworzonego uświadomiono sobie, że przestał on (świat) przystawać do jakiegokolwiek opisu.
[…]
Badając człowieka naukowo czy też tworząc protezujące niektóre jego właściwości technologie cały czas mamy do czynienia z operacjami natury analitycznej, polegającymi na dzieleniu całości na cząstki, aspekty, wymiary czy właściwości. Nie mamy do czynienia z całością czy raczej mamy do czynienia z całością, ponieważ zarówno badając, jak i tworząc nie przestajemy być ludźmi i z ludźmi przez całe życie się spotykamy. Formując opisy bądź tworząc technologie operujemy na tych aspektach człowieczeństwa, które możemy poznawczo bądź praktycznie zoperacjonalizować: tych, które poddają się opisywaniu i dają przełożyć na określony algorytm działania. Z człowiekiem po prostu mamy do czynienia żyjąc. Kiedy jednak chcemy siebie samych i nasze życie opisać, wyrażamy już nie siebie, lecz opis sporządzony przy pomocy dźwięków lub znaków według określonych reguł semantycznych i syntaktycznych. Opis nie może być tym samym, co rzeczywistość opisywana, gdyż wówczas każde słowo przez nas wypowiedziane byłoby boskim fiat, a tak oczywiście nie jest. Ponieważ człowiek nie jest sekwencją dźwięków ani konfiguracją znaków graficznych, to obcując z opisem nie obcujemy z człowiekiem, wobec tego żaden opis nie zawiera pełni wiedzy o człowieku. Nie podważamy tu jednak sensu tworzenia opisów, a jedynie wskazujemy na nierealistyczne oczekiwania, jakie względem nich są formułowane. Opisy umożliwiają nam refleksję nad światem i sobą samym, gdyż umożliwiają nam uzyskanie dystansu względem własnego myślenia i myśli innych ludzi – są narzędziami. Podobnie jak narzędzi do krojenia i wiercenia mogą spełniać satysfakcjonująco swoje zadania, tak narzędzia do myślenia mają również określone zadania, które wykonują: jedne lepiej, inne gorzej.
Czy zatem człowiek może „poznać sam siebie”? Oczywiście zagadnienie to jest bardzo ogólne, dotyczy potencji niekoniecznie zresztą zrealizowanej. Innym problemem jest to, czy człowiek może poznać sam siebie przy pomocy nauki bądź technologii, tutaj najprawdopodobniej odpowiedź musi być negatywna. Nauka tworzy opisy świata, technologia tworzy opisy przekładalne na algorytmy działania. Opisy mają charakter symboliczny, gdyż ukazują coś umownego w miejsce realnego, zaś technologie są analityczne, gdyż wyodrębniają część z całości. Jeżeli nawet subiektywnie postrzegany naukowiec osiągnie „poznanie człowieka”, to, jako naukowiec, nie ma możliwości, by je wyrazić i przekazać innym.